środa, 19 września 2012

Three Rock


Wczoraj po pracy odwiedziłem ten rejon pierwszy raz w tym roku. Niestety dzień był bardzo wietrzny, a tam wiało dwa razy mocniej. Zakładanie kurtki pomiędzy poszczególnymi boulderami było czynnością niemalże obowiązkową. Pierwsza wizyta na Three Rock to jeszcze rok 2006 i był to wtedy pierwszy rejon boulderowy jaki tutaj odwiedziłem. TR składa się z trzech grup skalnych ogólnie z łatwymi granitowymi boulderami, które to można sobie utrudnić startując do większości problemów nisko czyli "sit start".



Na początek udałem się na ostatnią grupę skalną próbując rozgrzać się na łatwych problemach. Po solidnej już rozgrzewce kiedy to już porobiłem wszystko co tam było możliwe do zrobienia spróbowałem klasyki rejony czyli skoku "dyno". Ktoś kiedyś zmierzył odległość pomiędzy chwytami i wynosi ona 6stóp, czyli około 180cm. Zresztą być na TR i nie spróbować dyno, to tak jakby być we Włoszech i nie spróbować oryginalnej włoskiej pizzy, albo być w Paryżu i nie widzieć tego no... hmn, mam to na końcu języka, Fontainebleau oczywiście :)


 Następnie cofnąłem się do drugiej skały, gdzie niestety wiało tak, że głowę chciało urwać. Trudno, jestem to chociaż spróbuję. Ściągam kurtkę, wiem że źle robię, ale ściągam. Kładę crasha pod lekko przewieszonym boulderem i startuję. Jedna klama, druga klama, wstawienie nogi i trzecia klama. Patrzę w dół, a crasha nie ma! Leży za to kilka metrów dalej zdmuchnięty przez wiatr. Definitywnie dalsze boulderowanie w tym dniu nie ma już sensu. Pod tym linkiem jeżeli ktoś potrzebuje jest do ściągnięcia topo rejonu Bouldering_Three_Rock_Scalp.pdf






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz