Przyjechałem, zobaczyłem i zmokłem. Tak dokładnie było choć trudno w to uwierzyć. Nius ten należy traktować bardziej w kategoriach ciekawostki niż wnoszący cokolwiek do wspinania, ale rzeczywiście tak było.
Pojawiliśmy się na samym południu Europy, samym południu Hiszpanii, w miejscu gdzie andaluzyjskie słońce świeci przez 360 dni w roku na 365. Zapakowaliśmy nasze minimum sprzętowe jakie posiadaliśmy i uciekając przed słońcem i żarem lejącym się z nieba zapragnęliśmy poświęcić jeden dzień i zobaczyć miejsce, o który dużo już napisano, gdzie każdy kto już był, polecał to miejsce jako godne uwagi. Oczywiście z racji pory roku nie oczekiwaliśmy rewelacyjnych warunków do wspinu, ale opad deszczu i to dość solidny totalnie zburzył mój światopogląd. Lało tak, że miejscami ciężko było nos wystawić z auta, nie wspominając o innych częściach ciała. Każdy wspinacz ma zapewne takie dni kiedy psycha siada. Dla mnie w tym roku to był 24 czerwiec - deszcz w El Chorro i hasta la vista!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz