Na początek udałem się na ostatnią grupę skalną próbując rozgrzać się na łatwych problemach. Po solidnej już rozgrzewce kiedy to już porobiłem wszystko co tam było możliwe do zrobienia spróbowałem klasyki rejony czyli skoku "dyno". Ktoś kiedyś zmierzył odległość pomiędzy chwytami i wynosi ona 6stóp, czyli około 180cm. Zresztą być na TR i nie spróbować dyno, to tak jakby być we Włoszech i nie spróbować oryginalnej włoskiej pizzy, albo być w Paryżu i nie widzieć tego no... hmn, mam to na końcu języka, Fontainebleau oczywiście :)
Następnie cofnąłem się do drugiej skały, gdzie niestety wiało tak, że głowę chciało urwać. Trudno, jestem to chociaż spróbuję. Ściągam kurtkę, wiem że źle robię, ale ściągam. Kładę crasha pod lekko przewieszonym boulderem i startuję. Jedna klama, druga klama, wstawienie nogi i trzecia klama. Patrzę w dół, a crasha nie ma! Leży za to kilka metrów dalej zdmuchnięty przez wiatr. Definitywnie dalsze boulderowanie w tym dniu nie ma już sensu. Pod tym linkiem jeżeli ktoś potrzebuje jest do ściągnięcia topo rejonu Bouldering_Three_Rock_Scalp.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz