Rozgrzewka na pierwszej skale napotkanej na drodze z łatwymi problemami. Po lewej stronie, gdzie znajduje się crashpad, dołożyłem jeszcze jeden bulder SS o wycenie ok 5 lub 5+ Choć osobiście wydaje mi się, że ta część skały była przechodzona dużo wcześniej przede mną. Następnie udałem się w górną część wzgórza robiąc raczej łatwe bouldery. Na uwagę zasługuje problem oznaczony w przewodniuku jako 18 i wyceniany na 5+ Fb. Lekko połogie po niczym, ale z jajem. Próbowałem zrobić jeszcze otwarty projekt biegnący przewieszonym filarem, na tej samej skale, ale zbyt trudny był jak dla mnie. Ogólnie całym tym podchodzeniem z plecakiem i crashem byłem totalnie zmęczony. Pełno wokół powalonych cholernie śliskich konarów drzew. Można napisać, że przyroda w tym miejscu powala na pysk i to dosłownie. Ilość gleb które zaliczyłem chyba przewyższała ilość zrobionych boulderów w tym dniu.
Następnego dnia było już dużo lepiej , przynajmniej wiedziałem gdzie już pójdę i czego spróbuję. Tym razem rozgrzewkę zrobiłem na bardzo ciekawej skale zaraz przy drodze z trzema bulderami do 5+ (problem nr 7; 8 i 9). Następnie aby już nie tracić czasu udałem się w górną część rejonu z kamieniami po ukrywanymi w lesie. W zasadzie to do wspinania nadaje się tylko jeden, ten najbliżej drogi, na pozostałych zalega gruba warstwa zielonego mchu. Plan był prosty zacząć od lewej a skończyć po prawej a pierwszy od lewej był Strictly Ballroom SS 6b+ Fb. Kilka prób i bulder nie chciał puścić. Choć ruchy jak na 6b+ jak dla mnie wymagające to problemem było samo wyjście z samej krawędzi na górę. Nawet wspomniałem do Dave'a , który również w sobotę odwiedził Mall Hill i również spróbował problemu, że chyba lepiej jest nie wychodzić od razu tylko pociągnąć trochę po krawędzi i następnie wyjść na górę. Bulder w końcu padł, ale moja skóra na palcach także. Na prawo znajduje się rewelacyjna przystawka Living The Dream, ale samo dotknięcie skały wywoływało już cholerne uczucie skałowstrętu. Jeszcze poszedłem po raz kolejny zmierzyć się z projektem z dnia poprzedniego, ale w zasadzie to mogłem sobie go darować. Za słabe palce, za ciężka dupa, czyli ogólnie mówiąc nie ten dzień.
Tam gdzie zaczyna się muzyka - zaczyna się walka, amatorskie Video z Strictly Ballroom poniżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz